czwartek, 3 marca 2016

zrób to sama Matko Polki

" W gorącej wodzie kąpana"
- ile razy już to słyszałam.
O! Albo jeszcze to: "Masz słomiany zapał".
Oooo tak :) To cała ja.
Jak coś sobie ubzduram to potrafię rzucić wszystko i zająć się nowym pomysłem.
Tak też było dzisiaj.
Robiąc porządki w szafie Poli, znalazłam kartę z życzeniami z jej chrzcin- ręcznie robioną.
Pamiętacie w kreskówkach pojawiała się zapalona żarówka wraz z pomysłem.
Tak było dziś u mnie :)
Żarówka się zapaliła:
"Zacznę robić kartki"
Wszyscy mówili, że jakiś tam talent mam, więc w czym problem :D
Gdy tylko mój mąż wrócił z pracy, rzuciłam wszystko i pobiegłam do sklepu po potrzebne ozdóbki.
Zaczęłam tworzyć, a że w weekend idziemy na urodziny to na pierwszy rzut poszły kartki urodzinowe.
Zrobiłam dwie i powiem Wam, że niezła zabawa :) Trochę relaksuje nawet ;)
Ciekawe czy znowu będzie to mój słomiany zapał.








moja nie-dziewczynka

2 marca 2016

Pamiętam, będąc jeszcze w ciąży, mój mąż zapowiedział:
"Żadnego różu!"
I dobrze! Róż, jak dla mnie jest trochę oklepany. Wolę szarości, beż, biel,
dlatego Polę ubieramy unisexowo. Oczywiście ma też stricte dziewczyńskie
ubranka: sukienki, bluzeczki, spódniczki w kolorach nie-różowych ;)

Miałam kiedyś sytuację:
Stojąc w sklepie z Polką na rękach ( była ubrana unisexowo właśnie)
usłyszałam:
"Ale ma synuś śliczne oczka. Podobny do Pani".
Z uśmiechem na twarzy rzuciłam:
"Dziękuję, ale to jest córcia".
Pani się zdziwiła i odpowiedziała:
"A byłam przekonana, że chłopiec, bo nie widzę różu. Dziewczynki powinny chodzić na różowo".
Tematu już nie kontynuowałam.
I żeby było jasne. Nie miałam za złe pomyłki, tylko to, że POWINNA chodzić na różowo.
Otóż moja córka niczego nie powinna!
Moja córka nie- dziewczynka bawi się autkami i betoniarką, a w swojej szafie ma łącznie 6 różowo-podobnych rzeczy.
Szczerze to wolę ją w unisexach :)


Lulanie, kawa i budyń nie z tytki


1 marca 2016

Mój dzień zaczął się dzis o 4 rano...
Nikt nie zapytał czy mi się to pasuje. wystarczyło rzucić:
"Czy chcesz już wstać?"- kulturalnie odmówiłabym.

Słyszę nosowe: "To, to, tototot". Mhmm, Pola wstała, a razem z nią jej katar i kaszel. 
Normalnie mi jej szkoda. Tak się bidulka męczy. 
No ale do rzeczy.
Zwlekłam się z łóżka, bo ciężko nazwać to było wstawaniem, wzięłam Pole na ręce i zaczęłam lulać. Na zegarze wybiła szósta- fajnie, jeszcze godzinka i w TV powtórka M jak miłość. 
Nie dotrwałam. 
Padłam razem z córką na całe 40 min.
Czy macie też tak czasem, że od razu po wstaniu wiecie, że to nie będzie dobry dzień?!
Ja tak mam- DZIŚ.
Nie podejmuję nawet próby wyjścia gdziekolwiek. Za oknem leży mokra, zimna masa.
Trudno- dziś dziecko nie powdycha świeżego powietrza. Mam za to inny pomysł na poprawienie humoru sobie i dziecku. 
Jaki?! Już mówię... 
Kawa. 
Taka gorrrrąca, fusiasta z mlekiem i cukrem. Uwielbiam.
Mój nastrój ma się o niebo lepiej, więc czas na Polkę. Ona uwielbia budyń, ale nie taki z "tytki". Prawdziwy, domowy budyń. 
Nie pozostało mi nic innego jak zakasać rękawy, wyciągnąć mąkę, mleko, żółtko i ugotować go dla mojej królewny.
Teraz, kiedy obie mamy się lepiej, możemy zacząć zabawy. 
Siedząc w Polkowym pokoju stwierdzam z "uśmiechem": 
"Jeszcze jakieś 10 godzin i może się położę". 
I tą miłą myślą żegnam się, idę sortować klocki i po raz setny układać kubeczki :)

o początku Matki Polki

Byłam kiedyś niesforna. Mało powiedziane niesforna!
Teraz z perspektywy czasu - współczuję mojej mamie.
Miała ze mną przeboje.
Do ukończenia 6 klasy podstawówki miała w domu wzorową uczennicę. Pomocną, grzeczną, aktywną. Wszystkie akademie były z moim udziałem. Granatowa spódniczka- oczywiście do kolan, broń Boże krótsza.
Na zakończenie edukacji podstawowej rodzice otrzymali list gratulacyjny- mama w siódmym niebie, tata dumny jak paw. Wszystko było takie piękne i wspaniałe, a wiadomo, wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć.
No i się skończyło...
We wrześniu zaczęłam gimnazjum. Bunt, gniew, wszyscy są przeciwko mnie. Wzorowa uczennica została pokonana [przez opryskliwą i wulgarną dziewuchę.
Poprawne zachowanie i klika dwój na semestr sprowadziły moją mamę na ziemie.
Okres złej mnie trwał całe gimnazjum.
Liceum wybrałam razem z moją najlepszą przyjaciółką. Profil wojskowy. Mundury, poligony, strzelanki- na tamtą chwilę to były nasze klimaty.
Szkołę średnią ukończyłam, nie jakoś specjalnie, powiedzmy na poziomie zadowalającym mnie, moją mamę nie ;).
Zaczęłam pracę.
Przewinął się sklep z odzieżą młodzieżową, klub- byłam barmanką, szkolny sekretariat, infolinia.
W tej ostatniej poznałam mojego obecnego męża. Było to prawie 4 lata temu.
Miłość od pierwszego wejrzenia- tak, zdarza się !!!
Szybko zamieszkaliśmy razem. Razem podjęliśmy decyzję o powiększeniu rodziny- udało się dość szybko, sami zaskoczyliśmy się, że aż tak szybko :D
Od lutego 2015 nasza miłość- córeczka Pola jest z nami. Ogarnęła nas fala miłości. Nie wiedziałam, że można kogoś tak bardzo kochać.

Pomysł bloga zrodził się praktycznie od razu po porodzie: "No tak, wszystkie mamy prędzej czy później zaczynają szyć lub pisać blogi, ciekawe kiedy i co mnie dopadnie".
Odłożyłam ideę blogowania na " kiedy indziej".
Minęło parę miesięcy, a ja miałam silną potrzebę pogadania z kimś. Półroczna Pola miała już chyba dość narzekającej matki.
Bywały i takie dni, gdzie leżałyśmy i patrzyłyśmy na powtórki powtórek dwójkowych seriali. Tzn. ja patrzyłam, a Pola leżała i fascynowała się dyndającym z karuzeli panem misiem.
Pomysł bloga powrócił z nowym rokiem, lecz dopiero 29 lutego stwierdziłam- tak, dziś jest ten dzień.
Tak, więc witam Was na moim blogu. Blogu matki Polki. Zdjęcia będą nieprofesjonalne (póki co), ale za to najlepsze jakie tylko zdołam zrobić.
Czujcie się swobodnie.
Pozdrawiam Was

Matka Polki

Jeszcze raz dzień dobry !

I dlaczego od razu tu nie zaczęłam?

No pytam się!
Nie miałabym problemu z rozjechanymi datami. Cóż.
W sumie to takie "w moim stylu".
Blog oficjalnie powstał 29 lutego 2016 roku. Dziś zaczynam tu, gdzie jego miejsce.
A tak to się zaczęło:

Jestem chora. Katar leje się strumieniami. Głowa mi pęka. 

Zegar zwykle cichutki, dziś podkręcił decybele.
Pola ma katar i kaszel- świetnie !
29 lutego zdarza się raz na 4 lata. Nie będę czekała kolejnych. Nie chce mi się!
To ma być dziś! Pomimo wszechobecnego kataru, padającego deszczu i innych przeciwności.
DZIŚ.
Tu i teraz. Dziś, 29 lutego 2016 roku - zakatarzona z bólem wszystkiego i chorym dzieckiem - zakładam blog!
Blog o wdzięcznej nazwie "Matka Polki" właśnie powstał.
Klękajcie narody i życzcie powodzenia.